wywiad z Witkiem LITWINIUKIEM, absolwentem kolegium św. stanisława kostki w Warszawie
Liceum,
to najlepszy czas…


W Polsce znalazłem swoje miejsce…
Bardzo jestem wdzięczny szczególnie panu Tomaszowi od polskiego i pani Ewie Ziembińskiej, która uczyła mnie matematyki. Pan Tomasz bardzo się postarał przygotować nas do tego, jak napisać wypracowanie na maturze – każdy z nas, dzięki temu osiągnął ponad 70% na świadectwie maturalnym. Naprawdę były bardzo wysokie wyniki, pan Tomasz był z nas dumny, a z matematyki rozszerzonej dzięki pani Ewie Ziembińskiej dostaliśmy powyżej 50% – dzięki temu, z naszego rocznika, każdy się dostał na studia.
B: Dzień dobry Witku, miło Cię poznać. Opowiedz, jak wspominasz szkolne lata i co cię dzisiaj sprowadza w nasze szkolne progi?
W: Teraz już przyszła pora na młodsze pokolenie – mówię tu o moim młodszym bracie. Myślałem, że przyjdzie do liceum, dopiero we wrześniu, skończy normalnie 9 klasę na Ukrainie (na Ukrainie funkcjonuje system nauczania 9+3 – przyp. red.), ale przez wojnę, zdecydował się już przyjechać. Brat teraz pójdzie do 8 klasy, trochę się zintegruje z pozostałymi uczniami, poduczy języka polskiego i od września pójdzie do liceum.
B: Ty, po skończeniu liceum, pozostałeś w kraju?
W: Tak, po liceum złożyłem papiery na Politechnikę Warszawską i dostałem się na kierunek Mechanika Maszyn Produkcyjnych. Poszedłem na studia i po roku stwierdziłem, że jednak rezygnuję, bo to nie jest mój kierunek i absolutnie nie żałuję tej decyzji. Od razu złożyłem papiery na Akademię Morską.
B: Skąd pomysł na taki przeskok? Z Politechniki Warszawskiej na Akademię Morską?
W: Bo tę szkołę kończył też mój kolega i mi ją polecił. On teraz jest już Oficerem mechanikiem na statkach obszarowych. I to on zasiał w moim sercu miłość do morza i do statków. Pół roku temu otrzymałem tytuł zawodowy Inżynier, oficer nawigator. Pracowałem na międzynarodowych statkach handlowych. Tam miałem półroczne kontrakty – długie i męczące i dopiero teraz znalazłem firmę, w której jestem zatrudniony od 7 miesięcy i pracuję na trzytygodniowych zmianach – 3 tygodnie pracuję na morzu, trzy tygodnie odpoczywam w domu. Ostatnio układaliśmy rurociąg gazowy Baltic Pipe.
B: jestem zachwycona, jak mówisz po polsku – prawie nie słychać obcego akcentu, masz bogaty zasób słów. Znałeś już polski przyjeżdżając do szkoły, do Warszawy?
W: Przyjechałem tutaj do liceum w 2012 roku. Dowiedziałem się o Kolegium św. Stanisława Kostki od mojego ówczesnego proboszcza, który z kolei znał ks. prałata Maja. (…) W naszej klasie było troje Polaków – Ola, Martyna i Tomasz – do tej pory mam z nimi kontakt i jesteśmy przyjaciółmi. Tomek to mój najlepszy przyjaciel. Gdy przyjechałem do Polski, to mówiłem po polsku na poziomie podstawowym. I jak wszyscy się integrowali, to rozmawiali ze sobą po ukraińsku, po rosyjsku, a ja bardziej z Tomkiem się kolegowałem, to dzięki temu, w ciągu pierwszego semestru mówiłem w klasie najlepiej po polsku.
B: Bardzo ważną rzeczą – dla młodszych pokoleń, jest to o czym mówisz – że zintegrowałeś się z osobami wychowanymi w Polsce i od nich uczyłeś się polskiego w taki naturalny sposób – poprzez rozmowy.
W: Tak, i to spowodowało, że to była moja wygrana w pierwszej klasie.
Później przyszła matura. Bardzo jestem wdzięczny szczególnie panu Tomaszowi Frąckiewiczowi od języka polskiego i pani Ewie Ziębińskiej, która uczyła mnie matematyki. Pan Tomasz bardzo się starał przygotować nas do napisania wypracowania na maturze. Każdy z nas, dzięki temu osiągnął wyniki ponad 70% na świadectwie maturalnym. To naprawdę były bardzo wysokie wyniki, pan Tomasz był z nas dumny. A z matematyki rozszerzonej dzięki pani Ewie Ziębińskiej dostaliśmy powyżej 50% – dzięki temu, z naszego rocznika każdy się dostał na studia.
B: Młodsze pokolenie może się uczyć na twoim przykładzie, jak ważne jest dobre przygotowanie i jak istotny jest ten czas, spędzony tutaj w liceum, dla lepszego startu w dorosłość, żeby móc dostać się na ciekawe kierunki studiów.
W: Tak, my też nie docenialiśmy tego w liceum i w internacie. Teraz, kiedy od czasu do czasu spotykamy się, wspominamy nasze dobre czasy w4 liceum. I wspominamy te dobre czasy. Patrząc z perspektywy, nawet to co wtedy wydawało nam się utrapieniem, że nauczyciele nas męczą pracami domowymi, wychowawcy sprzątaniem, wczesnym kładzeniem się spać i wczesnym wstawaniem – w porównaniu z zżyciem dorosłym, to błahostki. Teraz, kiedy zaczęło się dorosłe życie, widzimy, jak trzeba szanować czasy liceum, bo to są najlepsze czasy jakie mieliśmy. Mieliśmy wtedy opiekę 24h/dobę, mieliśmy szkołę, zdrowe jedzenie, mogliśmy rozwijać nasze hobby. Widziałem, że teraz mieszkańcy internatu mają możliwość jazdy na koniach, gry w piłkę nożną, zajęcia z samoobrony. Trzeba to doceniać, bo jak się pójdzie na studia, to trzeba samemu o sobie myśleć. Wychowawca już nie powie: „zrób zajęcia”, „odrób pracę domową”. Trzeba samemu się dyscyplinować, bo nikt nie przypomni i nie przypilnuje „zrób to, czy tamto”. Liceum – to najlepszy czas. Jak ja bym teraz chciał wrócić do klasy 1 liceum i być takim małym Witkiem. A już ukończyłem 25 lat.
B: Ale swoje miejsce w Polsce znalazłeś?
W: Tak, znalazłem. Przez 5 lat mieszkałem w Szczecinie. To miasto mi się spodobało, zintegrowałem się też z innymi studentami. Myślałem, że tam zostanę. Ale kiedy studia się skończyły i każdy poszedł na swoje praktyki, na swoje statki, znalazł pracę, to kontakt się urwał. Koledzy rozjechali się każdy w swoją stronę. Prawdziwe przyjaźnie, te które przetrwały próbę czasu, to właśnie te znajomości tutaj z liceum, z Warszawy. W naszej klasie licealnej zawiązały się też dwie pary, które są razem do dzisiaj – jedna z nich jest już nawet po ślubie. Dlatego i ja postanowiłem wrócić do Warszawy, bo właśnie tutaj mam prawdziwych przyjaciół ze szkolnych lat. Te trzy lata, które spędziliśmy razem w szkole, pokazały nam, że razem możemy przetrwać wszystko.
B: Co dalej? Jakie plany na przyszłość? Planujesz przenieść się na stałe do Warszawy?
W: Zastanawiam się teraz nad pójściem na Uniwersytet Warszawski na kursy przygotowawcze do bycia tłumaczem przysięgłym. Mój zawód jest dość niebezpieczny, jak idę pracować na platformę. Mały procent ludzi wytrzymuje całe życie na morzu. W dłuższej perspektywie, myśląc o założeniu rodziny, to nie jest dobry zawód. Jeśli ktoś decyduje się na pracę na statkach handlowych, to w mojej opinii decyduje się na samotność. Więc albo wymaga to przekwalifikowania na krótkie kontrakty, gdzieś blisko, tak jak ja pracowałem Litwa, Dania, i po 2-3 tygodniach byłem w domu. Myślę też o założeniu własnej działalności, razem z moją przyszłą żoną, która już też ma pomysł na własną działalność.
Najważniejsze – że wspomnienia z liceum zostaną ze mną do końca życia. Rzadko się spotyka takich ludzi i taką szkołę…

Bernadetta Ebinger
Fundacja “Dla Polonii”
Od 2019 roku związana z Fundacją “Dla Polonii”. Dziennikarka, fotograf, opiekun programu “Mecenat Szkolny”.
Przeczytaj inne artykuły
By znów cieszyć się Polską
Przymusowe przesiedlenie Polaków z Polski było radykalnym i bolesnym okresem nie tylko dla samego kraju, ale także dla mieszkańców, którzy bardzo kochali swoją ojczyznę. Ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, gospodarstw i grobów przodków, przenosząc się...
Zachowana tożsamość narodowa mimo wszystko…
Wspomnienia i utrwalanie historii swojej rodziny są kluczowe dla budowania tożsamości nas samych. Wartości, jakie przekazują namprzodkowie o naszych korzeniach to ogromne dla nas doświadczenia. Dzięki nim możemy zrozumieć naszą tożsamość i mieć więź z tradycją i...
Kazachskie kobiety, które przyczyniły się do rozwoju różnych dziedzin
“Jedną ręką kołyszą kołyskę, a drugą – cały świat.” To powiedzenie doskonale oddaje kobiety, które mimo wszelkich trudności przecierały szlaki w różnych dziedzinach – od medycyny i nauki po lotnictwo i marynarkę wojenną. Z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet warto...