– Dario, poznałyśmy się kilka miesięcy temu, tutaj w liceum. Wiem, że masz polskie korzenie. Proszę, opowiedz o sobie i o historii, którą zasłyszałaś o swoich przodkach w domu rodzinnym?
– Nazywam się Daria Goraj. Urodziłam się i wychowałam w Kazachstanie, w mieście Astana. Mam 15 lat i jestem uczennicą II klasy w Kolegium św. Stanisława Kostki i rzeczywiście mam polskie pochodzenie.
– A skąd dowiedziałaś się o naszym Kolegium?
– Mam starszego brata Daniela, który ukończył to liceum. Daniel miał wiele dobrych doświadczeń ze szkołą, nauczycielami, poznał tu wielu przyjaciół, więc zdecydowanie polecił mi dołączenie do tej społeczności.
– Czy mógłabyś podzielić się historią swojego pradziadka, Goraja Leonarda Stanisławowicza, który pochodził z Polski?
– Mój pradziadek, Goraj Leonard Stanisławowicz, urodził się w 1914 roku w niewielkiej wsi Goraj obok Lublina. Pochodził z prostej polskiej rodziny i przez całe życie marzył o tym, aby zostać żołnierzem i bronić Polski.
– Nazwisko i nazwa miejscowości są takie same? Czy to przypadek?
– Faktycznie, być może to nasi przodkowie…, może to od ich nazwiska nazwano wieś… Niestety nie mamy dziś takiej wiedzy w rodzinie na ten temat, nie posiadamy dokumentów…
– Mieli majątek? Czym się zajmowali?
– Rodzice dziadka byli kułakami, pracowali ciężko, posiadali duże gospodarstwo rolne i zatrudniali ludzi do pracy.
– „Kułak” to pejoratywne określenie stosowane w ZSRR?
– Zdecydowanie tak! To negatywne określenie wobec bogatego chłopa, którego władze radzieckie utożsamiały propagandowo z „wrogiem klasowym”. Przeciwko kułakom stosowano formy represji państwowej oraz konfiskowano cały majątek, który szedł na własność kołchozu, a następnie deportację do obozów Gułagu lub zesłanie do odległych rejonów ZSRR.
– I taki los spotkał Twojego pradziadka?
– Tak, w kwietniu 1936 roku przyjęto uchwałę, na mocy której Polaków deportowano do Kazachstanu. NKWD otoczyło wioski, w tym rodzinę Leonarda, zmuszając ich do opuszczenia domów. Wiosną 1936 roku, w wieku 22 lat, Leonard i jego rodzina zostali zesłani na kazachski step, obecnie w obwodzie kokczetawskim, we wsi Nowogreczanowka.
– Jak wyglądały warunki życia Polaków po deportacji do Kazachstanu?
– Polaków zmuszano do budowy ziemianek i życia w trudnych warunkach. Deportowani musieli stawić czoło brakowi podstawowych środków do życia, chorobom zakaźnym i głodowi. Musieli uczyć się „nowego życia”. Z biegiem czasu wieś, gdzie byli osadzeni, zaczęła przekształcać się, stając się jedną z najczystszych i najpiękniejszych. Mój pradziadek często powtarzał swojemu synowi (mojemu dziadkowi): Gdybym był trochę młodszy, wróciłbym pieszo do ojczyzny.
Na zsyłce władze zabroniły używania języka polskiego, ale Polacy zbyt mocno kochali swoją ojczyznę i język, by zapomnieć o swoim pochodzeniu. Nie dali się zastraszyć. W Kazachstanie założyli nawet własny kościół, w niedzielę nie pracowali, odpoczywali. Zawsze starali się podtrzymywać polskie tradycje.
– Dlaczego Polacy zostali deportowani? Jakie były zarzuty?
– Polacy byli oskarżani o przynależność do opozycji, szpiegostwo, wrogość do ZSRR czy działalność antysowiecką. Represje były skierowane przeciwko tym, którzy byli uznani za “niebezpiecznych” dla reżimu.
– Czy Pan Leonard został zrehabilitowany, uznany za męczennika władzy sowieckiej?
– Mój pradziadek został zrehabilitowany w 1958 roku, w ramach procesu destalinizacji. To oznaczało oficjalne uznanie niesłuszności oskarżeń i przywrócenie mu praw obywatelskich.
– Jakie były długofalowe skutki dla Twojego pradziadka i innych Polaków po deportacji?
– Deportowani Polacy musieli poczekać do rozpadu Związku Sowieckiego, czyli do 1991 roku, aby wrócić do Polski. Dzieci i wnuki, urodzone na terenie Kazachstanu, były sowietyzowane, co wiązało się z zakazem nauki języka polskiego i pielęgnowania tradycji narodowych. Ale nie wszyscy mieli możliwości powrotu do Ojczyzny. Przeszkodą były problemy materialne bądź społeczne. Mój dziadek w Kazachstanie poznał moją prababcię i zdecydowali się tam pozostać.
– Powiedz Dario, co oznacza dla Ciebie dziedzictwo i historia Twojego pradziadka?
– Historia mojego pradziadka jest dla mnie niezmiernie ważna. To nie tylko opowieść o trudnych czasach, ale także o sile ducha i przetrwania mojej rodziny. Dzięki takim historiom zrozumiałam, jak ważne jest szacunek dla historii i korzeni.
Z Darią Goraj rozmawiała Alisa Kostylieva





